Norweska branża hotelarska żąda wprowadzenia podatku od fiordów

5011584018_8e64f4c84c_z (1)Każdego roku tysiące turystów podziwia majestatyczne norweskie fiordy z wysokości luksusowych statków. Wbrew pozorom nie zadawalają oni branżę hotelarską, której przedstawiciele twierdzą, że przybysze nocują na ekskluzywnych okrętach i nie zostawiają w Norwegii zbyt wielu pieniędzy. Stąd też pomysł wprowadzenia „podatku od fiordów”.

Według obliczeń uniwersytetu w Bergen, w 2013 roku po fiordach pływało ok. 2 tysięcy zagranicznych wycieczkowców, które ponad 5 tysięcy razy zawinęły do norweskich portów i w których turyści spędzili 3 miliony dób. Co stanowi więc bolączkę dla branży hotelarskiej? Fakt, że 20-40 procent pasażerów nigdy nie zeszła na ląd.

Mamy jedne z najatrakcyjniejszych naturalnych miejsc na świecie lecz tysiące turystów otrzymują ten produkt klasy premium zupełnie za darmo i oglądają nasza kraj jak rezerwat na bezpłatnej wystawie. – przekonuje właścicielka hotelu w Ullensvang, Barbara Zanoni Utne. – Turystyka morska to wielki gracz w branży turystycznej i najwyższy czas, aby zaczęła płacić za to na czym zarabia. Przygoda też ma swoją cenę – twierdzi.

Zdaniem wielu badaczy, sytuacja norweskiej branży turystycznej staje się dramatyczna, bo liczba wycieczkowców i pasażerów rośnie z roku na rok, jednak ten przyrost nie przekłada się na dochody z turystyki lądowej.

Według profesora Kare Sandvika nowy podatek jednak nie wchodzi w grę, gdyż organizatorzy morskich wycieczek i tak ponoszą już spore koszty, płacą za zawinięcie statków do portów i VAT od wielu produktów kupowanych na miejscu.

Per Arne Tufin, dyrektor norweskiej organizacji turystycznej Innovasjon Norge, krytykuje branżę hotelarską, wytykając jej bierność. Jego zdaniem jest ona sama sobie winna. Turystyka morska notuje co roku nowe rekordy, lecz aby turyści pozostawiali więcej pieniędzy na lądzie muszą mieć atrakcyjne oferty jak lokalne wycieczki, zwiedzanie i ciekawe punkty gastronomiczne. Poziom obsługi na lądzie jest niestety stosunkowo niski, a ceny bardzo wysokie. Poza tym, w okresie letnim wiele norweskich restauracji po prostu zamyka drzwi z powodu urlopów, a sklepy – nawet te z pamiątkami – są w niedziele ustawowo nieczynne. – piętnuje bezlitośnie wszystkie grzechy branży Tufin.

Poziom cen przeraża wielu turystów, którzy niechętnie wydają pieniądze w Norwegii. Zamiast kupić sobie lokalne piwo za 100 koron (50zł), wodę mineralną za 50 koron (25zł), czy zjeść kolację za 400 koron (200zł), wolą nabyć te produkty na swoim statku.

Źródło: biznes.onet.pl